sobota, 31 grudnia 2011

Bażanty - sprinterzy i odrobina prehistorii

 Dzisiaj spadł śnieg. W powietrzu wirowały tysiące śniegowych gwiazdek. Niestety, zaraz po zetknięciu z ziemią obracały się w nicość, czyli innymi słowy - śnieg padał, ale wcale nie przykrył świata białą kołderką, a jedynie pozostawił kałuże na drodze.
  Dzisiaj przyłapałam bażanty na gorącym uczynku, a mianowicie koło karmnika. Hurra!!! Po ogrodzie biegały dwa kuraki, samce. Miałam okazję poobserwować je uważnie. Trzeba przyznać, że to rewelacyjni sprinterzy. Gdyby ich nogi były długości ludzkich nóg, to Usain Bolt, mistrz świata w biegach na 100 metrów, nie miałby z nimi szans! Nagłe zrywy to ich specjalność. Próbowałam nakręcić bażancie wyścigi, jednakże zawsze coś właziło mi w kadr i niestety mam  nagrania tylko spokojnie przechadzających się ptaków.
   Szczerze mówiąc, oprócz sprinterów, bażanty skojarzyły mi się z czymś jeszcze. A mianowicie z kompsognatami. To takie maleńkie dinozaury. Były zaledwie wielkości kury. Biegały na dwóch łapach i prawdopodobnie pomagały sobie przy tym czymś, co nieco przypominało skrzydła. Możliwe, że właśnie tak wyglądały atakując - jak szarżujący bażanty, jakkolwiek zabawnie brzmi to porównanie.
   Jeśli chodzi o pozostałe ptaki w karmniku, panuje nuda, odwiedzają mnie jedynie sikory i zięby. Ale w sumie nie dziwię się, w końcu wokół tyle jedzenia...

A oto zdjęcia:




 

sobota, 24 grudnia 2011

Życzenia

Czego by tu Wam życzyć? A więc przede wszystkim spokojnych Świąt spędzonych z rodziną. Odrobiny śniegu, który, zdawałoby się, z premedytacją stopniał właśnie dzisiaj. Radości i szczęścia w nadchdzącym roku. Spełnienia marzeń. Wszystkim ptasiarzom i zwierzyńcarzom niesamowitych i zapierających dech w piersiach obserwacji. A więc tego wszystkiego, co da się zawrzeć w dwóch słowach ,,Wszystkiego najlepszego"!


niedziela, 18 grudnia 2011

  No cóż, trochę mnie nie było. A wydarzyło się sporo. Otóż mój karmnik zaczęły odwiedzać bażanty. Szkoda, że robią to tylko wtedy, gdy mnie nie ma. A więc osobiście bażanta w karmniku nie widziałam. Jeden jedyny raz udało mi się zobaczyć odlatującą stamtąd kurkę, ale to się absolutnie nie liczy. Pozostaje mi więc mieć nadzieję, że kiedyś przechytrzę te kuraki.
  W karmniku, mimo braku śniegu, pojawia się sporo gatunków. Są to: dzwońce, grubodzioby (najwięcej 3), kowaliki, jery, zięby, bogatki, modre, czarnogłowe, rzadziej ubogie, dzięcioł duży, dzięcioł średni, bażanty, gawrony, kawki, sroki, mazurki i sójki. Całkiem nieźle. Może w tym roku uda mi się pobić mój prywatny rekord 22 karmnikowych gatunków (ustanowiony w mym ogrodzie 2 lata temu)?
  Ostatnio był mini nalot krukowatych. W sumie dwie sójki, cztery sroki, cztery gawrony i cztery kawki. Jeszcze nigdy nie miałam czterech gatunków z tej rodziny naraz.
  Karmnik odwiedziła też już samiczka krogulca. Przysiadła kawałek od mojego okna, wykonała popołudniową toaletę, dała się sfotografować i odleciała. Muszę przyznać, że w przeciwieństwie do karmnikowych ptaków bardzo lubię jej wizyty i bardzo było mi szkoda, że w zeszłym roku tak rzadko się pojawiała. Może w tym roku przyprowadzi wreszcie męża (był tylko raz, dwa lata temu)?
  Jak więc widać, u mnie ciekawie. Mogę zdradzić, że wraz z karmnikiem przygotowuję dość duży projekt. Jeśli się powiedzie, wyniki zaprezentuję wiosną. A ta niespodzianka, którą obiecuję od tygodni... wkrótce się pojawi :D

A oto kilka zdjęć (mało, bo ostatnimi czasy przerzuciłam się na coś innego :D)

Grubodziób (niestety trochę schowany)

Modraszka

Uboga

Bogatka

Bażant (szkoda, że nie w karmniku)

Drzewo z kwiczołami

Dwie bogatki

Groźny wzrok

Samica krogulca

niedziela, 4 grudnia 2011

Dzięcioł udaje gałąź?

Dziś będzie jeszcze o ptakach, ale w najbliższym czasie umieszczę coś o innych zwierzach;) A chciałam mianowicie opisać dzisiejsze ciekawe zdarzenie.
 Otóż dziś standardowo w karmniku pojawił się dzięcioł średni. Odżywiał się swoją zwykłą metodą: wchodził do karmnika, brał po kilka ziaren w dziób i wspinał się na pień jabłoni by tam je skonsumować. Oprócz niego w karmniku pożywiało się duże stadko sikor. W pewnym momencie hałaśliwa gromada odleciała czymś spłoszona. Dzięcioł został sam i znieruchomiał. Dosłownie! Przez dobre dziesięć minut nie poruszał się prawie zupełnie (mrugał co prawda oczami, ale to się nie liczy ;) ). Myślałam, że zauważył mnie w oknie, ale gdy się schowałam za zasłoną, on nadal tkwił nieruchomo. Bardzo ciekawe zachowanie. Wiem, że zamierając w bezruchu kryją się krętogłowy, tak samo robią kowaliki, ale żeby dzięcioł średni? Myślę, że gdyby nadszedł drapieżnik, wiele by taki bezruch dzięciołowi nie pomógł, gdyż zdradziłaby go jaskrawa plama na głowie. Niemniej interesująca obserwacja.

środa, 30 listopada 2011

Z karmnika wiadomości kilka

  Dzisiaj miałam prawdziwy nalot krukowatych na karmnik. Dwie sójki, cztery sroki (rekord!), cztery gawrony i cztery kawki. Całkiem pokaźne stadko na szczęście długo w stołówce nie zabawiło, inaczej wyżarłoby całą karmę innym ptakom! Obserwując wzajemne gonitwy srok zauważyłam, nie po raz pierwszy z resztą, że są to niezwykle piękne ptaki i po raz kolejny zdziwiło mnie, dlaczego do tej pory nie podjęłam żadnych starań, by zrobić choć przeciętne zdjęcie, tym pospolitym, acz niezwykłym stworzeniom. Postaram się to nadrobić, najlepiej w Warszawie, gdyż tam sroczki są znacznie mniej płochliwe niż te tutaj. Choć kto wie, może spróbuję zmierzyć się z lokalnymi?
  Oprócz krukowatych zawitał dziś dzięcioł średni. Już w weekend on i jego kuzyn dzięcioł duży pojawili się w stołówce. Do tego stada sikor wszelkiej maści.
  U mnie są już jery, a przynajmniej jeden jer. W niedzielę kręcił się koło karmnika ze stadkiem zięb.







PS Niedługo postaram napisać coś ciekawszego, nie o ptakach, gdyż mam świadomość, że stałe czytanie jedynie o moich obserwacjach może być monotonne i nudzić. A więc czekajcie! Ale co to będzie, to na razie tajemnica...

czwartek, 24 listopada 2011

Wyprawa na czernice

   We wtorek byłam w parku Skaryszewskim aby zobaczyć czernice! Nieźle się zmęczyłam, by tam dojść, gdyż szłam prosto ze szkoły, z ciężkim plecakiem, ale w końcu dopełzłam. Obeszłam już pół stawu, wypatruję czernic. Wreszcie udaje mi się je wypatrzeć, z tym że są... po drugiej stronie! Musiałam obejść cały staw. Gdy w końcu znalazłam się na drugim brzegu, okazało się, że czernice... przepłynęły w pobliżu tamtego, na którym przed chwilą byłam! No doprawdy, miałam wtedy ochotę powystrzelać je z zimną krwią! Na szczęście dla nich, ptaki zaczęły przybliżać się w moją stronę. Miałam okazję obserwować je z odległości ok.10 metrów.
  Chciałam, by ptaki podpłynęły bliżej. W plecku miałam kanapkę. Choć wiem, że tak nie wolno, próbowałam je nią zwabić. Niestety skusiły się tylko mewy. Jedna była tak bezczelna, że gdy skończyła się bułka, pływała koło mnie i głośno krzyczała. Niedoczekanie jej! Zresztą więcej jedzenia nie miałam.
  Oto zdjęcia. Wyszły nienajgorzej, ponieważ światło trafiło mi się wyjątkowo dobre. Jak zwykle z krótkim komentarzem:

Wszystkie dziesięć

Stadko czernic + intruz

Grupka

Porozrzucane na wodzie

Zagadka: ile samców, ile samic?

W szyku (z którego jedna czernica planuje się wyłamać, dając nurka pod wodę)

Zagadka: ile tu jest ptaków (podchwytliwe!)

Samotny w plamie światła

Jedna pływająca, druga nurkująca

Trzy spojrzenia na czernice

Pozostał tylko ślad...

Mewa

Wśród refleksów


czwartek, 17 listopada 2011

Druga część obiecanych zdjęć

Ta - daam!

Oto reszta zdjęć znad rzeczki:

Po prostu kaczka

Łyska przeglądająca się w wodzie

W poszukiwaniu ptasich dziwaków: kaczka ma biały puch na powiece, co na początku wzięłam za ślepotę.

Kolejny dziwak: zapewne niedobór barwnika

Portret

Skulona

Kaczki i ich przewodniczka

Portret II

Uśmiechnięta

Po prostu gołąb

Krwawy błysk w oku

Zezol
Przyznacie, że ma nieco rozbiegane spojrzenie

środa, 16 listopada 2011

Na pomoc gołębiowi

  Dziś ja i moje dwie koleżanki uratowałyśmy gołębia.
A zaczęło się tak: jedna z nich rano, na przystanku, znalazła mocno poturbowanego ptaka. Nie miała dużo czasu, więc tylko przełożyła go pod drzewo (na przystanku dziobały go wrony).
  Po lekcjach poszłyśmy tam. Biedaczek nadal siedział w tym miejscu skulony. Ktoś dał mu kromkę chleba. Był w opłakanym stanie. Urwany ogon, zwisająca bezwładnie łapka, skrzydła z powyginanymi lotkami, podziobany do krwi. Nie mógł latać. Coś musiało go zaatakować. Przeniosłyśmy go do pudełka po psiej karmie (całe szczęście, że je miałyśmy, inaczej nie dałybyśmy rady go przetransportować). Biadak był przerażony i próbował uciekać, ale w końcu skąd miał wiedzieć, że chcemy mu pomóc?
 Całe szczęście, że było to w Parku Praskim, więc szybko zaniosłyśmy go do ZOO. Azyl był już zamknięty, ale strażnicy zgodzili się zaopiekować gołąbkiem do rana.
  Bardzo się cieszę, że pomogłyśmy temu ptaszkowi. Oby w spokoju się wykurował;)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Obiecane zdjęcia

A więc oto zdjęcia:

Jak w piosence ,,Człowiek z liściem na głowie". Z tym, że tu bohaterką jest kaczka, a listek ma na dziobie. Nikt nie musiał jej o tym mówić - sama się zorientowała i szybko strząsnęła ,,ozdobę".

Kaczki pasły się na trawie niczym gęsi. Sfotografowałam to, bo ,,moje" kaczki tego nie robią.

Pojawienie się ludzi z chlebem (ja nie wzięłam), oznaczało początek zażartej bitwy.

Tej mewie udało się wywalczyć wielki kawał bułki. Teraz go konsumuje.

Bitwa trwa. Podoba mi się zwłaszcza poza mewy na górze, wygląda trochę jak anioł (zresztą tak nazwałam ją na Otop Juniorze). Widać, jaka jest wściekła, że to nie ona dorwała kawałek bułki.

Na kolorowej, jesiennej wodzie. Barwy kaczora komponują się z odbiciem kolorowych drzew w wodzie.

Portret małżonków

Toaleta

Mam nadzieję, że podobają Wam się te zdjęcia. Próbowałam znaleźć jakieś ciekawsze ujęcia niż te standardowe, oto wyniki moich starań. W niedługim czasie pojawi się kolejna seria zdjęć, portretów kaczek i łysek. Niestety, warunki tego dnia były kiepskie i nie wszystkie zdjęcia dało się uratować.

PS Zdjęcia z cmentarza się nie ukażą, za słaba jakość, niestety:(