niedziela, 1 grudnia 2013

Miliony wschodów

Pogoda zrobiła się już typowo późno-jesienna. Każdego dnia, gdy budzę się o szóstej rano by zdążyć do szkoły, za oknem panuje ciemność z ledwo widocznym początkiem pierwszej szarówki.

Zupełnie inaczej działo się w wakacje. Wtedy, o czwartej nad ranem, człowiek budził się witany widokiem czerwono-złotej łuny na wschodzie stopniowo rozszerzającej się i zmieniającej w nadchodzący dzień. Pierwsze promienie słońca błyszczały w milionach rozpiętych wśród traw pajęczyn. Z oddali rozbrzmiewały okrzyki żurawi, po niebie ciągnęły sznury czapli, rozpoczynały się coraz bardziej natarczywe i pełne życia ptasie śpiewy. Naprawdę bardzo żałuję, że nie jestem w stanie chociaż częściowo wyrazić tego, co czułam, patrząc na ten widok. Nie oddają go też w pełni żadne zdjęcia, chociaż bardzo starałam się zawrzeć w nich chociaż cząstkę uroku tego miejsca.

The weather is typically autumn now. Every day, when I wake up at six o'clock to go to school, there is still dark outside.
I miss summer and holidays, when at four o'clock am. I could see one of the most beautiful views in my whole life. Any words and photgraphs can't show it.



























3 komentarze:

  1. Super krajobrazowa seria! Rozmarzyłem się... w listopadzie były chyba 3 lub 4 takie wschody... Aby do zimy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapierające dech w piersiach kadry. Gratuluję :))

    OdpowiedzUsuń