niedziela, 8 kwietnia 2012

Londyn cz.1

   Witajcie po bardzo długiej przerwie!
Trochę mnie tu nie było, to fakt, jednak to nie znaczy, że zrezygnowałam z obserwacji ptaków. Trochę się przez ten czas zdarzyło w mojej okolicy, jednak nic na tyle interesującego, by o tym napisać.
  W zeszłym tygodniu wraz z tatą i bratem pojechaliśmy do Londynu, do Anglii. Wyjazd był bardzo udany, Londyn to wspaniałe miasto (choć cholernie drogie). Ponieważ jest to blog  o ptakach i innych zwierzętach, opiszę wyprawę głównie od strony zoologicznej.
  Jako że widziałam naprawdę dużo i zrobiłam sporo zdjęć, będę relacjonować podróż w odcinkach.

Dzień I

  Nasz samolot wylądował w Londynie około godziny dziewiątej. Świeciło słońce i było całkiem ciepło. Choć Londyn leży w tej samej strefie klimatycznej, co Polska, od razu widać różnicę. Jest tam obecnie środek wiosny. Ziemię pokrywa zielona, młoda trawa, kwitną drzewa owocowe, wszędzie jest pełno kwiatów. A u nas? Wyjrzyjcie przez okno.
  Po zameldowaniu się w hotelu ruszyliśmy zwiedzać. Odwiedziliśmy dwa muzea, jednym z nich było Natural History Museum. Owszem, jest tam sporo ciekawych eksponatów, jednak zdecydowanie bardziej podobało mi się tego samego typu muzeum w Wiedniu, w którym można obejrzeć np. prawdziwe szkielety dinozaurów (w brytyjskim jest ich mniej i nie wszystkie są prawdziwe, część to modele). W N.H.M jest jedna sala poświęcona w całości ptakom, w której uwagę najbardziej przyciąga gablota pełna maleńkich, kolorowych koliberków wszelkich gatunków. W czasie gdy zwidzaliśmy muzeum zdążyło się rozpadać (ta londyńska, kapryśna aura), jednak na szczęście, gdy wychodziliśmy nieco się wypogodziło.
  Kolejny miejscem, które odwiedziliśmy był Hyde Park. Jest to jeden z ładniejszych londyńskich parków. Już na pierwszy rzut oka widać, że to park angielski - równo przystrzyżone, zielone trawniczki, grupy narcyzów, rozmieszczone bez określone porządku, mające wyglądać jakby zasiały się same, żywopłoty. Pierwszym zwierzątkiem, jakie tu spotkaliśmy, jest wiewiórka.


 Oczywiście szara, bo rude już dawno stamtąd zniknęły. Wygoniły je większe szare kuzynki. Wiewióka, którą zobaczyliśmy, była bardzo niepłochliwa. Podeszła do mnie na dwadzieścia centymatrów i czekała, aż dam jej orzeszka. Niestety, nic takiego nie następiło, więc w podkokach odbiegła.
  Kolejnymi stworzeniami, jakie stanęły nam na drodze, były dwie gęgawy. Jedna z nich spała, a druga odbywała popołudniową toaletę. Zupełnie nie przeszkadzało im moje towarzystwo.



 W Hyde Parku znajduje się duży zbiornik wodny. A oto co można na nim spotkać:

Głowienki (tutaj samiec)




A tu samica 


                                                                          Kokoszki


                                                                          Krakwy
                                                       
                                                                               Czernice

Oprócz tych ptaków można tam spotkać łabędzie nieme, perkozy dwuczube, bernikle kanadyjskie i gągoły, niestety nie mam ich dobrych zdjęć. Jak widać, Hyde Park jest całkiem ciekawy ornitologicznie, ale zdecydowanie bardziej interesujący pod ty względem jest Regent's Park, o którym powiem w następnym wpisie.
  Tego dnia odwiedziliśmy również St. James Park. Zobaczyliśmy tam dwie ciekawe rzeczy. Pierwszą z nich jest dziwny stworek. Oto on:

                                         Dziesięć punktów dla tego, kto zgadnie co to jest? ;D

Drugą zaś z nich jest Władca Wiewiórek. Tak, dobrze przeczytaliście. To było pierwsze określenie, które przyszło mi do głowy, gdy zobaczyłam pana, który... poskramiał wiewiórki. W ręku trzymał orzeszki, a puchate stworzonka wbiegały mu na ręce, próbowały wleźć do rękawa, wspinały się po nogawkach, a nawet siadały na głowie.


 

                                                                Nawet stworek skorzystał ;)


A oto najczęstszy krukowaty londyńskich parków (wsytępujący tam jak u nas kawaka), czarnowron:


Jak więc widzicie, już pierwszy dzień obfitował w ciekawe obserwacje. A to dopiero początek... ;)

2 komentarze:

  1. Dokładnie, mokra modraszka, albo z jakimiś problemami. Gratuluję obserwacji, chociaż czego tu gratulować jak to tam codzienność... ;)

    OdpowiedzUsuń