poniedziałek, 16 lipca 2012

Z Kołobrzegu


                                      

Ostatnio nie odzywałam się, choć obiecywałam zwiększyć częstotliwość pojawiania się wpisów w ciągu wakacji. Milczenie z mojej strony spowodowane było dwutygodniowym wyjazdem na obóz nad morze, konkretnie w okolice Kołobrzegu. Wyjazd okazał się bardzo fajny, poznałam świetnych ludzi. Ośrodek wypoczynkowy znajdował się jakieś siedemset metrów od morza. Zazwyczaj nie przepadam za takimi długimi dojściami do plaży, codzienne spacerowanie nimi w tę i z powrotem szybko robi się nudne. Na to nie mogłam narzekać. Prowadziło ono przez groble i moczary, a więc po drodze regularnie spacerowały sobie młode krzyżówki, gęgawy i łabędzie. Na rozlewisku, które przecinała droga, kolonie lęgową założyły śmieszki, pływały stada gęsi, o zachodzie słońca przelatywały z krzykiem żurawie. W trzcinowisku żerowały czaple siwe, raz zdarzyła się biała. Pewnego dnia jedna z czapli zamarła udając trzcinę 20 metrów ode mnie. Szkoda, że nie miałam wtedy aparatu. Po morzu dryfowały perkozy dwuczube, łabędzie nieme i kormorany. Raz na słupku falochronu dojrzałam wygrzewającą się samicę nurogęsi/szlachara? (była daleko). Zaobserwowałam też sporego ciemnego ptaka unoszącego się na falach. Nie mam pojęcia, co to mogło być, na pewno nie kormoran.

Ale najbardziej cieszy mnie obserwacja perkoza rdzawoszyjego. Widziałam ten gatunek po raz pierwszy w życiu i to jeszcze w bardzo ciekawej sytuacji - przy karmnieniu młodego. Działo się to dziesięć metrów od brzegu i żałuję, że nie miałam czasu na dłuższą obserwacje (obozowa grupa nie będzie czekać w nieskończoność). Zabawnie się składa, że akurat teraz ten gatunek trafił na okładkę ,,Ptaków" Otopu (zachęcam wszystkich ptasich fanów do prenumeraty).
I żeby nie było, że blog nazywa się ,,Foto Zwierzyniec" i znowu tylko o ptakach. Ostatnie akapity poświęcę więc ssakom. Tam, gdzie byliśmy, było pełno nietoperzy. Pojawiały dosłownie wszedzie. Jeden znalazł się nawet w szafie w pokoju kolegów (napędził im niezłego stracha :D ) i na balkonie (miały tam noclegowisko). Jeden przez parę dni wisiał na ścianie, aż chyba w końcu zdechł zamaltretowany przez dzieciaki.  Biedaczek :(. W lesie obok ośrodka poszczekiwały koziołki (dla niezorientowanych: to samce sarny). Raz widziałam je z daleka pasące się na łące. W okolicy grasowały też hordy dzików. Wszędzie było pełno ich śladów, odchodów, znaleźliśmy nawet trochę dziczej sierści.

Najbliżej jakiegoś zwierzęcia znalazłam się na podchodach w lesie. Grupa, w której byłam, miała za zadanie ukryć się w lesie (każdy chyba zna zasady podchodów; jedna grupa się chowa i zostawia strzałki prowadzące do swojej kryjówki, druga grupa ich szuka). Każdy chował się indywidualnie. Szukający zaczęli od obszaru, gdzie byłam schowana. Znaleźli dwóch chłopaków, parę razy prawie po mnie przebiegli, ale mnie nie znaleźli (aż dziwne, bo byłam beznadziejnie schowana). Pokręcili się trochę i pobiegli dalej. Wkrótce przestałam słyszeć jakiekolwiek głosy. Trochę się przestraszyłam, przyznaję. A co jak mnie zostawili w lesie? Zapomnieli o mnie i zauważą dopiero przy zbiórce na kolację? Nie boję się lasu, ale ten był całkiem obcy... I drzewa tak niepokojąco szumiały... Wtedy usłyszałam szczekanie koziołka. Nie mogło dochodzić z daleka. Wyczułam coś jakby drganie podłoża (leżałam na ziemi). O rany, stado saren albo dzików biegnie prosto na mnie! Albo horda dzikich psów (dzikie psy to jedna z rzeczy, których się w lesie boję najbardziej). Szczerze mówiąc, nieźle się wystraszyłam. Zaczęłam więc hałasować - parę razy kichnęłam, coś tam zawołałam i zwierzęta - jakiekolwiek by one nie były - uciekły. Tak wiem, tchórz ze mnie i beznadziejny obserwator - ale jeśli leżycie na ziemi, w obcym lesie, a wysoka trawa zasłania wam widok na ewentualne zagrożenie - to wolelibyście żeby wszelkie żywe stworzenia trzymały się od Was z daleka.

A teraz oczywiście zdjęcia:

Jak gęsi to gęsiego

                                                            Żurawie o zachodzie

                                                   Łabędzie o zachodzie słońca

                                                      Mały perkoz: Mamo, daj jeść!
                                                      Mama: Poczekaj, już nurkuję.

                                                             Ile można na nią czekać?


                                                              No już masz, mały.


                                                              I jeszcze jedną rybkę.


                                    Mamo, a mógłbym jeszcze jedną? <błagalne spojrzenie>

                                                 Mowy nie ma! Jesteś wiecznie nienażarty!


                                                I brzegóweczki przy gnieździe na koniec :)

2 komentarze:

  1. Koło Kołobrzegu, perkozy rdzawoszyje i inne mokradłowe - domyślam się Podczele ;). Też tam byłem z okazji jednodniowego pobytu w Koszalinie dwa lata temu, a "przewodnikiem" był OTOPJuniorowy Trofeus :). Fajne niepłochliwe gęgawy i kapitalny łabędź. Żurki też nie mają sobie nic do zarzucenia.

    Przypomnij czym focisz?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki ;) Od trzech lat fotografuję Lumixem FZ38.

    OdpowiedzUsuń