piątek, 31 sierpnia 2012

Pierwszy dzień w plenerze

Pierwszego dnia praktycznie nie fotografowaliśmy (tylko ćwiczeniówki). Mieliśmy za to wykłady teoretyczne i muszę przyznać, że dowiedziałam się sporo nowych rzeczy.

Drugi dzień był za to ciężki pod jednym względem. Po raz pierwszy w życiu czułam presję, by zrobić dobre zdjęcia, żeby mieć co pokazać wieczorem. Wcześniej, podczas moich zwykłych wypadów na zdjęcia, zawsze zakładałam, że uda się coś zrobić albo nie, jeśli nic nie wyjdzie (a nieraz tak bywało) nie ma tragedii. Teraz więc byłam lekko poddenerwowana, a w głowie już miałam wizję, jak to wieczorem muszę ogłosić, że niestety nic nie mam. Pomimo wszystko w końcu udało mi się uspokoić, skoncentrować i zacząć cieszyć się wycieczką.

A była ona rzeczywiście przyjemna. Wypłynęliśmy z portu niewielkim stateczkiem. Oprócz naszego obozu płynęła z nami dość zróżnicowana grupa pasażerów: emeryci, rodzice z dziećmi, a nawet zakonnice. Pewną sensację wzbudziła Tosia, pies organizatorów obozu, nieodłączny towarzysz naszych wypraw. Najprawdopodobniej dlatego, że położyła się na środku przejścia, skutecznie utrudniając pasażerom przemieszeczanie się. Nie przeszkadzało im to szczególnie. Przynajmniej mieli pretekst by ją pogłaskać.

Gdy wszyscy, którzy powinni znaleźć się na pokładzie, już się tam znaleźli, zawarczały śruby i stateczek ruszył. Wąskim kanałkiem wypłynęliśmy na szeroki tonie jeziora (zastrzelcie mnie, ale nie pamiętam nazwy), po prawej stronie mijając stare bunkry hitlerowskie. Przywitał nas bardzo przyjemny widok (przynajmniej dla mnie), a mianowicie dwie czaple siwe siedzące na pobliskich drzewach. Załączam zdjęcie, bardzo, ale to bardzo dokumentacyjne.

  

Kolejną ciekawostką ornitologiczną był ten oto ptaszek:

Według mnie sylwetką pasuje na kanię czarną, co Wy o nim sądzicie?

 Nie brakowało też kormoranów. I dorosłych, i młodych. Przewodnik pokazał nam wysepkę, na której założyły kolonię lęgową. Nietrudno było ją rozpoznać. Chyba każdy wie, po czym...


Dla tych, którzy nie wiedzą, wyjaśniam. Odchody kormoranów zawierają bardzo silne toksyny. Gdy kormorany zakładają kolonie na grupie drzew, one i ich młode obficie je obsikują. Drzewa poddane takiemu toksycznemu prysznicowi, po prostu obumierają. Gdy dokona się dzieło zniszczenia, ptaki wyszukują sobie inne ofiary, by wkrótce doprowadzić i do ich zagłady. Perfidne bestie, prawda?

 Po powrocie z rejsu, przez półtorej godziny kręciliśmy się po porcie. Mieliśmy za zadanie stworzyć jakiś cykl. Nie za bardzo mi się to udało, więc wrzucam tylko pojedyncze zdjęcia.


 Odbicia łódek w porcie


 Dwa kotki
 
 
Potem, wieczorem, byliśmy na festynie w barze ,,Czarny Koń". Głównymi atrakcjami był występ lokalnego zespołu i ,,taniec z pochodniami". Impreza jak impreza, aczkolwiek można było zrobić trochę ciekawych zdjęć.
 
 Gitarzysta wspomnianego zespołu
 

Taniec z ogniem

Jako że prawie nikomu nie chciało się spać, grupka chętnych wypożyczyła bądź wzięła własne statywy i ruszyła fotografować gwiazdy. Ku mojej irytacji okazało się, że mój kompakcik, pomimo wielu innych zalet, ma maksymalny czas naświetlania 60 sekund, czyli za mało, by sfotografować choćby jedną gwiazdkę. Podczas więc, gdy inni stali, trzymając przyciśnięte spusty (tylko jedna osoba miała wężyk spustowy) i celując obiektywami w niebo, ja z nudów bawiłam się fotografowaniem światełek. Bardzo przyjemne zajęcie, sprawia dużo frajdy, a efekty wychodzą ciekawe. Oto dwa przykłady:


Nie mam pojęcia jak utworzyły się te drzewka. Czas naświetlania w obu przypadkach: 8 sekund.

Jutro (o ile coś znowu nie nawali) kolejna relacja :)

4 komentarze:

  1. Dzięki Tobie dowiedziałem się ciekawostki na temat kormoranów. Bardzo interesujący wpis.
    Dopytam się w kwestii fotografowania gwiazd, to naświetlanie ile powinno wynosić czasu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Żeby dobrze się naświetliło powinno wystarczyć 15-16 minut. Jeśli jednak chce się uzyskać efekt ruszających się gwiazd potrzeba ok. czterech godzin. Co w czasie nocnych chłodów może być bardzo trudne i wymagające determinacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym czasie nie trzeba trzymać spustu ;). Wystarczy kliknąć, a czas sam leci ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za info.
    Dziś chyba będzie kolejny wpis :-)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń