sobota, 3 listopada 2012

Wyjście w teren

Kolejne serie zdjęć z wakacji pojawią się w najbliższym czasie. Tymczasem zrobię mały przerywnik i opiszę swoją wczorajszą wyprawę w teren.

Dzień był nieco pochmurny i w miarę bezwietrzny. Co jakiś czas słońce wychodziło zza chmur. Idealna pogoda na obserwacje.

I faktycznie, ledwo wyszłam z domu i doszłam do niewielkiego, zaśmieconego lasku, a już zdążyłam zobaczyć parę gatunków.

Lasek wcale nie wyglądał na zaśmiecony. Jego dno wyściełał gruby kobierzec kolorowych liści. Wśród nich z głośnym szelestem skakała sójka.


 Wyszukiwała pod liśćmi żołędzie, by później rozbić je na drzewie.


Oprócz niej wśród gałęzi kręciły się stada sikor. Pokazał się i nieco ciekawszy ptaszek - pełzacz. I całkiem ładnie zapozował.




Po drugiej stronie, na dużej łące na działce sąsiadów pasło się stadko bażantów. Początkowo były to tylko samice, ale wkrótce nadbiegli dwaj kolorowo ubarwieni panowie.




Byłam dobrze osłonięta przez sztachety płotu, więc miałam okazję dokładnie przyjrzeć się ptakom. Trzeba jednak przyjrzeć, że w swoim żerowaniu były nieco monotonne.

Znacznie ciekawsze rzeczy działy się na drzewie po drugiej stronie ulicy. Cztery sroki (przypuszczam, że dwie pary) walczyły o stare srocze gniazdo. Czy nie za wcześnie na takie boje? Dla nich jak widać nie. Wkrótce jedna sroka pokonana opuściła pole walki. Jej towarzyszka została sama na pastwę pozostałej dwójki. Te nie odpuszczały. Donośnie skrzeczały, podlatywały do nieszczęsnej i tłukły ją skrzydłami i pazurami. Wkrótce prześladowana uciekła na drzewo. Zwycięzcy nie mieli zamiaru odpuścić. Z głośnymi okrzykami rzucili się za nią w pogoń i ponownie zaczęli ją tłuc. Sroka więc z powrotem przeleciała na drzewo z gniazdem i usiłowała ukryć się w środku. Pogoń ruszyła w ślad za nią, gotowa do następnego ataku. Sroka, nie widząc innego wyjścia, poddała się i uciekła.

Przedmiot sporu

Ruszyłam dalej. W oddali na tle białych brzóz odcinał się czarny, ruszający się kształt. Nie wiem czemu, ale w pierwszej chwili myślałam, że to kuna. Jednak gdy podeszłam bliżej wyraźnie zobaczyłam, że to... dzięcioł czarny! Nie powiem, ucieszyła mnie ta obserwacja. Nie pamiętam, kiedy ostatnio go tu widziałam. Pozwolił mi podejść do siebie bardzo blisko. Dopiero gdy byłam jakieś dziesięć metrów od niego, przerwał kucie i odleciał.



Potem skręciłam w lewo i weszłam w ,,lasek" niziutkich sosenek. Powiem szczerze, że jest to moje ulubione miejsce w całej okolicy. I tym razem mnie nie zawiodło. Wśród igieł kręciły się stadka maleńkich ptaków z wielkimi oczami - mysikrólików. Trzeba tu zauważyć, że mają one ciekawy sposób odżywiania. Przelatując z gałęzi na gałąź zawisają na chwilę w powietrzu i trzpoczą skrzydłami niczym koliberki.

Mysikróliki były co prawda mało płochliwe i niezbyt przejmowały się moją obecnością, jednakże sfotografowanie ich wcale nie było łatwym zadaniem. Ptaszki bowiem znajdowały się w ciągłym ruchu. Nawet jeżeli chwilowo nie przeskakiwały z gałęzi na gałąź, to bezustannie kiwały głowami, trzepotały skrzydełkami bądź robiły inne wygibasy, które uniemożliwaiały ich sfotografowanie. Jako że w cieniu sosen światło było nie najlepsze, to zdjęcia wyszły tako sobie. Mimo to, z dwóch jestem nawet zadowolona.



Na pobliskim drzewie pokazał się też pospolity dzięcioł duży.



Kuźnia


Ogółem jestem bardzo zadowolona z wyprawy. Oprócz fajnych obserwacji był to po prostu bardzo przyjemny spacer.

Tak poza tym, pewnie zauważyliście nowe logo. Co o nim sądzicie? Na pewno jest lepsze od tego, które blog miał jakiś czas temu. Myślę, że jeszcze trochę je poprawię, by bardziej pasowało do koloru tła.

3 komentarze:

  1. Pełzacza masz leśnego. Dzięcioł czarny - zawsze coś ;)
    Nowe "logo" (chyba nie tak to się nazywa) jest na pewno fajniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczne , super zdjęcia!!! gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajna wyprawa. "Logo" to nagłówek - chyba rzeczywiście lepszy od poprzedniego :)

    OdpowiedzUsuń