niedziela, 6 listopada 2011

Teorytycznie martwy owad zaczyna się ruszać...

  Dziś porządnie nastraszył mnie złotooki. To taki mały, śmieszny, pożyteczny owad. Złotooki to raczej nie nazwa naukowa, ale innej nie znam. Ale jak takiemu maleństwu udało się mnie przerazić? Zaraz się dowiecie...
  Dziś zdjęłam z półki książkę, która dość długo tam stała. Usiadłam z nią przy biurku. Nagle zauważyłam, że do okładki przyczepiony jest złotooki - najwyraźniej się tam ususzył, gdyż był pożółkły i nie ruszał się. Wzięłam go delikatnie za skrzydełko i planowałam wyrzucić go do kosza, gdy nagle stwierdziłam ,,Tak ładnie się zachował. Szkoda go wyrzucać" i położyłam na blacie. Nagle owadowi drgnął czułek. ,,Ożył!" Przestraszyłam się. Czyżby te owady miały zdolność... no właśnie, czego? Regeneracji? Zmartwychstawania? W każdym razie, gdy pierwszy szok minął, przyjrzałam się sprawie z naukowego punktu widzenia. Czy to możliwe, by teorytycznie martwy owad zaczął się ruszać? Tymczasem złotooki coraz bardziej się rozkręcał. Machał czułkami, przebierał nóżkami. Przyszło mi do głowy, że on po prostu się tam zahibernował. A ja przypadkowo go obudziłam.
  Zrobiłam owadowi kilka zdjęć i przeniosłam go na parapet. Może znowu zasnął, bo się nie rusza?
Nieszczęsny złotooki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz